Na Onecie piszą, że w Bangkoku jest stan wyjątkowy. Nie zauważyliśmy. Owszem, jest trochę inaczej, parady uliczne, duży ruch… Ale raczej nie z powodu jakiegoś zamachu stanu. Songkran idzie! Zaczyna się jutro, trwa do 15. kwietnia. Wbrew wczśniejszym informacjom, Songkran najhuczniej obchodzony jest w Bangkoku i Chang Mai. Khao San, turystyczna ulica w klimatach hinduskiego Paharganju, już wczoraj zamieniła się w obszar regularnej walki na wodę.
Wczoraj “zaliczyliśmy” ten Patpong. Rozczarowaliśmy się trochę… Spodziewaliśmy się czegoś innego… Nie udało się natomiast z różnych przyczyn dostać na mecz thai-boxingu. Za to zwiedziliśmy w nocy Downtown. Niesamowity klimat, trochę jak z filmów z Jamesem Bondem. ;)
Przy okazji powoli - z dużym wysiłkiem i ucząc się na błędach - rozpracowujemy system komunikacji miejskiej: tramwaj wodny, autobusy, metro i skytrain. O! Wlaśnie! Pływanie tramwajem wodnym po Chao Phraya, razem z ludnością lokalna, to tez nieżle przeżycie! Standardowo nie korzystamy już z taksówek i tuk-tuków. A to dopiero nasz trzeci dzień w Tajlandii!
Wczoraj pociągu z Ayuthayi spotkaliśmy Polaków. Dość szybko. Nie spodziewaliśmy się, szczerze powiedziawszy. Ze Sławkiem i jego wloską przyjaciółką, Monika, posiedzieliśmy na Khao San do 4 nad ranem, od czasu do czasu obrywając z różnej wielkości pistoletów na wodę. Jutro, na właściwe święto (i główną bitwę)! Ciekawe, że bitwy wodne cieszą się niesamowitym powodzeniem tak wśród Tajów, jak i turystów; zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych. Ba! Dorośli bawią się chyba najlepiej! Dzięki jednej malej, przypadkowej potyczce poznaliśmy Sama, Australijczyka pracującego w Singapurze, który obiecał nam pokazać miasto, kiedy będziemy tam za niecały miesiąc.
Z naszych obserwacji wynika, ze nikt jakoś się nie wkurza, kiedy obca osoba strzeli mu w plecy strumieniem zimnej wody. Być może to ze względu na upał, który dzięki takiej ochłodzie jest znośniejszy? ;) Zwykle takiemu “postrzałowi” towarzyszy sympatyczny okrzyk: Happy Songkran! Plus obowiązkowy, ale szczery, uśmiech od ucha do ucha, zarówno u strzelającego, jak i “ofiary”. Tak czy inaczej przy Songkran widać, ze naszemu Smigusowi-Dyngusowi brakuje chyba dobrego marketingu. Bo to jednak całkiem fajna zabawa jest, takie polewanie woda. Które, co trzeba wytlumaczyć, w przypadku Songkran symbolizuje nadejście pory deszczowej. Towarzyszy temu zmiana roku. Jutro, czyli za 10 minut, u Tajów kończy się rok 2252, a zaczyna - 2253. No, tak. :)
OK, wróćmy do dnia wczorajszego. W międzyczasie zostaliśmy wielkimi fanami phat thai, dania “na szybko” złożonego ze smażonego kurczaka, warzyw i makaronu sojowego w różnych odmianach. Dobra przekąska pomiędzy jednym a drugim drinkiem. Bo to chyba tak już jest, że kiedy się spotka minimum dwóch Polaków, to musi pojawić się jakaś wódka. ;)
Mimo, że w południe opuściliśmy Bangkok, jutro jeszcze na chwile wpadniemy na Khao San. Dziś jesteśmy w Kanchanaburi. To tutaj jest ten słynny most na rzece Kwai, budowany przez Japończyków rękoma australijskich i brytyjskich jeńców wojennych. W nocy wygląda niesamowicie. Jutro - po odwiedzeniu wodospadów Erawan - na chwilę wracamy do Bangkoku, aby złapać samolot na wyspy. I przy okazji odwiedzić Khao San, aby wziąć udział w mega-bitwie!
No, i jeszcze jeden problem do rozwiązania nam został. Zastanawiamy się, według jakiego czasu mamy obchodzić urodziny Tomka? Jeśli według tutejszego, to zostało niecale 10 minut. ;) Zresztą od rana nie dawałam Tomkowi żyć. Ułożyłam nawet taki wierszyk, który regularnie cytuję: Zmiana kodu, trojka z przodu. :)