W zeszłym roku Lwów, w tym roku Odessa i Krym. Czyżby rodziła się nowa, świecka tradycja: Wielkanoc na Ukrainie? Bo i tym razem bardziej spontanicznie wybraliśmy taką destynację. W ferworze przygotowań i projektów w pracy zawodowej, dopiero dwa dni przed wylotem zorientowaliśmy się, że i tam w tym roku też Pascha! A co!
A jeśli chodzi o kierunek, to spontaniczność nas poniosła, a może nawet mnie bardziej niż Tomka. ;) Korzystając z promocji naszej rodzimej linii lotniczej, wybraliśmy na szybko taki cel wyjazdu na Wielkanoc. Odessa i jakoś ukryte w planie odwiedzenie Krymu. Chyba żadne z nas nie sądziło, że uda się nam na Krym dostać w tak krótkim czasie – i jeszcze coś zobaczyć! :D Rozkład jazdy pociągów nocnych do Symferopola, do którego musieliśmy się dopasować, sprawił, że zostaliśmy na półtora dnia w Odessie, później nocnym pociągiem tam i z powrotem przejechaliśmy na Krym i tam zobaczyliśmy: Bakczysaraj, Sewastopol i Symferopol. Wróciliśmy do Odessy i w przedostatnim dniu pobytu wybraliśmy się do Białogradu nad Dnieprem. Sporo jak na 4 dni, prawda?
Zaczniemy od markowych strojów, szybkich samochodów i miliona pomników w Odessie.
Kiedy tam lecieliśmy, zastanawiałam się, czy będzie podobnie jak we Lwowie. Czy będzie równie ładnie, czy będzie tam wiele miejsc do przyjemnego posiedzenia i odpoczęcia po prostu przy kawie? Co będziemy robić w mieście prawie dwa dni?
Wiadomo, że jak chyba jak w każdym miejscu na świecie, choć trochę popularnym wśród turystów, zawsze są takie, które koniecznie należy zobaczyć. Były takowe i tam. Schody Potiomkinowskie, nazwane tak na część rewolty, jaka miała miejsce na pancerniku, od którego wzięły one swoja nazwę, były jednym z takich punktów. Schodzą one wprost do Morza Czarnego, przez co widok ze wzgórza, gdzie zaczynają schodzić w dół, jest rzeczywiście ładny. Bo trzeba nam wiedzieć, że Odessa to największy i najbardziej komercyjny port Ukrainy i właśnie na ten port mamy widok ze szczytu schodów. I choć może to miasto raczej na wypoczynek na plażach, bo te piaskowe są piękne i zadbane, to jednak i dla nas znalazło się coś ciekawego do zobaczenia. Odessa to piękna architektura, wiele pomników i widoczków. To zdecydowanie miasto pomników i nawet spacerując do schodów, z których schodzi się wprost do Morskiego Dworca, mijamy kolejne: carycy Katarzyny II – która miasto ufundowała, Richelieu – pierwszego gubernatora miasta, Puszkina – który przebywał tutaj w swoim czasie.
Z pomnikiem carycy historia jest taka, że 2007 roku, aby tenże mógł stanąć przy końcu ulicy Jekaterinskiej, przeniesiono stamtąd wielki pomnik poświęcony marynarzom z Potiomkina. Pomnik marynarzy przeniesiono w dość ustronne miejsce, do którego raczej nie trafia się przypadkiem czy po drodze. :D Ale carycy się należy, wszak to ona ufundowała miasto i zaprosiła tutaj ludzi z całej Europy do osiedlenia się i zarabiania tu wielkich pieniędzy. To bardziej oznaka wdzięczności dla carycy za przyniesienie do Odessy rosyjskich zasad, stylu i obycia, które zresztą do dziś widać na ulicach tego miasta, nie da się tego ukryć. Życie toczy się tutaj pomiędzy uliczkami głównymi, okalającymi rynek, a brzegiem i portem. Mieszkając w okolicy rynku i City Garden, ma się w zasadzie pod nosem, mówiąc kolokwialnie, większość uroczych kawiarenek i restauracji z pysznym jedzeniem. :D
Niedaleko jest plac Soborny z ogromna Katedrą Przeobrażenia i stąd niedaleko jest spacerkiem do słynnego budynku Teatru i Baletu Odeskiego. Został on zaprojektowany przez tego samego artystę, który projektował Operę Wiedeńską. Zatem ten fakt, może już coś nam mówić o tym jak ta budowla wygląda. O plażach nie będę się rozpisywać, bo choć Arkadię, najbardziej popularną plażę widzieliśmy, to plaże nie są po to, by je opisywać, ale by na nich się wylegiwać. Nam to się nie udało, nadrobimy w Chorwacji.
Sam klimat tej plaży przypomniał mi wakacje nad polskim morzem w latach 80-tych w Świnoujściu. :D A dla mnie co to za miejsce? Poczułam się tam trochę jak w domu, spędzając ten dość rodzinny czas akurat w tym rejonie. Można tam odpocząć, sam spacer w otoczeniu pięknej architektury, bryza znad morza przy spacerze bulwarem Gogola, odkrywanie nowych ciekawych zakamarków, kawiarenek czy dań. Poruszać się jest łatwo, bo nie tylko wygodnie pokonuje się przestrzenie z racji równych i logicznych przecznic, ale wszędzie łatwo dojechać marszrutkami. A przede wszystkim tam akurat, wszędobylski jest język rosyjski, wiec w kontakcie z otoczeniem język nie stanowił dla mnie żadnej przeszkody.
Zastanawia mnie jeden fakt: w Odessie widać, że ludzie żyją na dość wysokim poziomie. Drogie samochody, młodzież w ciuchach znanych, światowych marek… Czyżby prawdziwym było stwierdzenie, że odeska mafia działa tam prężnie i dowodem tegoż właśnie działania jest tak wysoki status mieszkańców tego, chyba najbardziej kolorowego z byłych miast sowieckich?
Galeria: http://www.poprostupodroz.com/?p=1407