Pociąg z Varanasi może i wyjechał punktualnie, ale niestety opóźnienie jakie pojawiło się w czasie pokonywania tych kilometrów nawet Hindusa podróżującego z nami wprawiło w stan zadziwienia. Mieliśmy być w Delhi o 7:15. Dojechaliśmy na miejsce o 1:30 jeśli dobrze pamiętam. To było jedyne tak porządne spóźnienie jakiego doświadczyłyśmy w Indiach.
Powrót do Delhi wiązał się jeszcze z zobaczeniem tam miejsc, na które poprzednim razem nie było czasu oraz wybraniem się w końcu na jakieś zakupy. Ba! Zakupy na Main Bazaar. Choć przyznam, że ten ostatni punkt programu jakoś mnie nie zachęcał szczególnie do znalezienia całego dnia na taka rozrywkę. Ja generalnie nie przepadam za zakupami. Ale zakupu na bazarze to coś innego, na bazarze w Indiach!
Wszyscy w Polsce szykują się na zabawę wieczorną, a my wciąż jeszcze nie wiedziałyśmy jak spędzimy ten ostatni dzień roku 2007 na obczyźnie.
Koniec końców wybrałyśmy opcję z rowiesnikami poznanymi w hostelu. Okazała się ona ,,cab party”. Po drodze wstepowaliśmy po alkohol, i miejsce to napawało niepokojem o tyl, ze miałysmy zabronione wysiadanie z samochodu, a cała transakcja była dokonana przez okienko w wielkich dzrwaich. Nie wnikałysmy. Jak dojechaliśmy w końcu do celu, zdziwieni wróciliśmy z powrotem, bo policja imprezę zamknęła z powodu burdy wywołanej przez jednego z uczestników.
Niemniej czas spędzony tego wieczoru należał do jednego z ciekawszych.
I rok się skończył. I czas zaczynać nowe.:)