Geoblog.pl    Ewka    Podróże    Tajlandia, Malezja i Singapur - 2009    Prawdziwa dżungla i siódme poty
Zwiń mapę
2009
25
kwi

Prawdziwa dżungla i siódme poty

 
Malezja
Malezja, Taman Negara - ,,In the jungle...
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9914 km
 
Po iście górskich klimatach zachciało się nam dżungli. Takiej prawdziwej, nie jakiejś młodej, sztucznie zasadzonej, tylko od razu takiej, która ma minimum 100 mln lat. A taką, starszą nawet, można odszukać właśnie niedaleko Cameron Highlands. No w zasadzie 130km to kawałek, ale nam już te odległości nie przeszkadzają wręcz kurczą si. :) Dodam tylko, że w busie ,,z - do" nie zostawiłam niczego:)

Do Kuala Tahan, wypadówki do Taman Negara - tejże dżungli, dotarliśmy na tyle wcześnie, że jeszcze zdążyliśmy zarezerwować sobie wieczorny spacer/trek po dżungli, ale trek to szumne słowo. Mnie najbardziej przerażały pijawki, o których Tomek sporo czytał. Na pewno po to, żeby później mnie straszyć. Koniec końców, spacer okazał się wolnym od pijawek. Przekonaliśmy się natomiast, że dżungla to dżungla: jak w saunie miało być i było. Człowiek nie uwierzy dopóki sam się nie przekona. Ja podczas tego nocnego treku, zastanawiałam się jak następnego dnia damy radę zdobyć te szczyty w parku, które mieliśmy w planie.
Gekonki, mało bo małe, ale hałaśliwe. Nie dały mi spać w nocy w domku, ktory wynajeliśmy prawie przy rzece graniczącej z parkiem.
Następny dzień zapowiadał się pogodnie, wiec nakręceni, że dżungla, małpy, wszystko na wyciągnięcie ręki: ruszyliśmy na drugi brzeg i w trasę. Postanowiliśmy najpierw zdobyć jakiś szczyt, a później udać się na Canopy Walk: most linowy, zawiązany na wysokości koron drzew, jakieś 20-30 m nad ziemią.
No to weszliśmy w dżunglę i się wtedy okazało: pocimy się 4 razy więcej niż normalnie, a męczymy chyba z 7 razy szybciej - kumulacja zabójcza. Nie zrezygnowaliśmy, no bo jak. My nie damy rady?;> Weszliśmy na szczyt, który kompletnie nie zrekompensował mojego trudu i potu. Wybaczyłam dżungli, bo mrówki były dla mnie niezłą atrakcją (były kilka razy większe niż te polskie) no i tapir! Bo wiecie usłyszeć w liściach tapira to jest coś! Nie wiem czy ktokolwiek z Was widział go kiedykolwiek, ale ja później dostałam aktualizacje foto w Kuala Lumpur. (Dodam tylko , ze Tomek od tych dżunglowych upałów słyszy tapiry wszędzie, zostało mu już tak po wizycie w tych tropikach. To pewnie jakaś choroba, tylko licho coś nie ustępuje;)). Dżungla zmęczyła nas na tyle, ze po południu nie udaliśmy się już na żaden szczyt, tylko na wycieczkę łodzią do wioski rdzennych mieszkańców tamtych terenów: Orang Asli. Rapid shooting się to nazywało. Wróciliśmy przemoczeni do suchej nitki, ja pokazałam, że w celowaniu i strzelaniu z blowpipe jestem najlepsza(strzeliłam raz i od razu do celu), i przekonaliśmy się, że jednak miejsca przygotowane pod turystów istnieją. Bo Ci niby rdzenni wzniecali ogień rattanem i drewienkiem, ale nosili zegarki i używali Victorinoxów (scyzoryki). Więc, że tak napisze: helou??? Jako, ze w Kuala Tahan poza dżunglą, nie było zbytnich atrakcji postanowiliśmy nocnym pociągiem (pierwsze nocne połączenie!!!) udać się do stolicy Malezji, żeby w końcu zobaczyć te wieże!!!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Ewka
Ewa D.
zwiedziła 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 58 komentarzy58 453 zdjęcia453 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
29.10.2011 - 13.11.2011
 
 
20.04.2011 - 27.04.2011
 
 
10.03.2011 - 18.05.2011