Hmm...podróże na tzw "stand by'u" są o tyle ryzykowne, że jeśli brakuje miejsca w samolocie to nie lecę. Stało się tak, że do Nicei chciałyśmy lecieć wspólnie z Mariolą, która była w Polsce w odwiedzinach u rodziny. Jak pech to pech. Niestety w samolocie, którym miałyśmy polecieć do Nicei z Monachium, zepsuł się fotel. Jeden. Akurat ten,na którym miała lecieć jedna z nas.
Cóż. Do tej pory sie to nie zdarzało, zatem pierwszy raz feralnie wypadł właśnie teraz. Mnie takie przygody w podróżowaniu nie przeszkadzają, jednak Mariolka w czwartek musiała być w pracy, stąd delikatny stres.
Po wielu pertraktacjach przy check in'ach i kombinacjach lotów, postanowiłyśmy polecieć do Genui i tam złapac pociąg na Wybrzeże.
Doleciałyśmy, dojechałyśmy na dworzec i niestety pociąg wyjechał nader punktualnie.;)
Pozostało nam czekanie na następny nocny ok 2 lub złapanie okazji. Nasze szerokie uśmiechy i cudna kartka z opisem destynacji, nie pomogły. Doczekałyśmy pociągu i nad ranem wysiadłyśmy w Antibes. Ja wylądowałam w łóżku, Mariolka rozbudziła się zimnym prysznicem i ruszyła do pracy, walcząc z powiekami, które mozolnie dźwigała do góry przez cały dzień. :)