Geoblog.pl    Ewka    Podróże    Lwów 2010    Tylko we Lwowie
Zwiń mapę
2010
03
kwi

Tylko we Lwowie

 
Ukraina
Ukraina, Lwów
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 289 km
 
Jeśli barszcz ukraiński z uszkami to tak. Jeśli pielmieni to tak. Jeśli kawa po lwowsku to…TAK! Pewnie jeszcze wiele innych pomysłów mogłoby mi przyjść do głowy. Jednak jak to zwykle bywa, pierwsza fascynacja i przeżycia z nią związane wyprzedzają się i każde chce być pierwsze, dlatego po kolei i uporządkowanie. :)

Lwów wybraliśmy z prostego powodu: weekend wystarczy , żeby go zwiedzić. Wiedzieliśmy to miedzy innymi stąd, że Tomek, pięć lat temu, zwiedzał już ten zakątek zachodniej Ukrainy. Zresztą, cały wyjazd połączony był z porównywaniem: ile się zmieniło i czy na plus, ale o tym może Tomek sam napisze. Ostatecznie stwierdziliśmy, że dwa pełne dni i połowa trzeciego wystarczą i nie pomyliliśmy się.

Dla mnie była to pierwsza wizyta na tym jakże przewrotnie bliskim wschodzie. Wstyd się przyznać, że z mojego rodzinnego miasteczka, do Lwowa w linii prostej jest pewnie jakieś 80 km. ;) Na to , że nie odwiedziłam tego miejsca wcześniej, mam swoją teorię. Otóż w czasach kiedy byłam blisko, bardziej interesowałam się zwiedzaniem okolic miejsca zamieszkania, ale takich rowerowych, a poza tym wtedy palant - taka gra a’la amerykański baseball - interesował mnie bardziej niż podróże. Później jakoś nie było po drodze. W końcu się udało. :) Jest to chyba jedna z destynacji, co do których nie miałam szczególnych oczekiwań. Od znajomych i przyjaciół wiedziałam, że miasto ładne, pełne zabytków (ponoć ich więcej niż w Krakowie?! ;), zdecydowanie warte zwiedzenia.

Pierwszą rzeczą o jakiej się myśli wyjeżdżając gdziekolwiek to noclegi, prawda? Ale, że my? Mamy znaleźć i zarezerwować? Szok! Im bliżej wyjazdu tym częściej byłam w kontakcie z moim znajomym jeszcze z czasów studiów w Warszawie, Maksem. Po wielu rozmowach i w końcu pytaniach o nocleg okazało się, że w tym roku Święta Wielkanocne zbiegają się z Paschą w kościele prawosławnym. Po kilku zapytaniach o noclegi postanowiliśmy jednak zarezerwować sobie jakieś spanie, coby nie wylądować gdzieś pod operą. :) Ostatecznie spaliśmy w dość popularnym, ale jednak za drogim jak na swoje standardy, hotelu Lviv. Warunki w porządku, bo dwa łóżka, pościel i łazienka do dyspozycji ( ciepła woda w określonych godzinach). Nikt jednak nie zadbał o to, żeby kurz z krzesła przy biurku zetrzeć od jakichś kilku dobrych miesięcy. :D Umiejscowienie hotelu wynagradzało niedogodności związane z ceną (Argh! W Azji za taką cenę za noc, można by przespać śmiało ze 3;)). Położony był tuż za Operą i niedaleko Prospektu Swobody, głównej ulicy Starego Miasta. Widok z okna na oświetloną wieżę transmisyjną na Wzgórzu Zamkowym iście paryski.

Do miasta dotarliśmy późno, ale mieliśmy jeszcze siłę i chęci na sałatkę i lwowskie piwo przed snem. O urokach miasta i i małych rewelacjach jakie nas tam spotkały, już niebawem.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Ewka
Ewa D.
zwiedziła 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 155 wpisów155 58 komentarzy58 453 zdjęcia453 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
29.10.2011 - 13.11.2011
 
 
20.04.2011 - 27.04.2011
 
 
10.03.2011 - 18.05.2011