Moje najulubieńsze miejsce w Indiach stąd załużyło sobie na specjlane miejsce.:)
To miejscowość po drodze do Agry. Bardziej przez przypadek do niego trafiłyśmy, bo zostało nam do pociągu sporo czasu, i Rajesh powiedział nam o tym mieście. Jakie było moje zdziwienie, że znajduje sie tam największa w Indiach brama, może nawet w całej Azji. Zreszta robiła wrazenie jak mało co, no Taj Mahal wciąż był przed nami, wiec cóż mogłam więcej powiedzieć. Zachwycałam się. :)
Fatehpur Sikri jest wspaniałym, ufortyfikowanym miastem-widmem. W latach 1571–1585, za panowania cesarza Akbara, pełniło funkcję stolicy imperium mogolskiego.
Pomimo że wojny prowadzone przez Akbara były równie krwawe, jak wszystkie w czasach Mogołów, władcę zapamiętano jako bardzo tolerancyjnego wobec innych religii. Pośród jego 5000 żon były chrześcijanki i hinduski. Aby uhonorować świątobliwego Szejcha Salima Ćisztiego, który przepowiedział cesarzowi narodziny dziedzica, wybudowano na pustyni nowe „doskonałe” miasto.
W rzeczywistości Fatehpur Sikri nie miało szans przetrwania. Wybudowano je zbyt daleko od rzeki, więc ciagle było nawiedzane przez susze. Nie pomogły żadne systemy irygacyjne zaprojektowane przez inżynierów Akbara. Miasto opustoszało wkrótce po jego śmierci, a wraz z nim rozwiała się liberalna atmosfera.
Główny pałac i wspaniały Jama Masjid (Dżami Masdżid, Wielki Meczet) zostały doskonale odrestaurowane przez Archaeological Survey of India. Sam Meczet do dziś jest jednym z miejsc pielgrzymek bezpołodnych kobiet. Miejscem, gdzieoczekuja one napełnienia nadzieją, że jednak macierzyństwo to ich karma. Pielgrzymują tutaj, zawiązują na azurowych okiennicach czerwone i żołte wstążeczki, w intencji dzieci, których chciałyby oczekiwać...
Czas spędzony w tym miejscu był dla mnie szczególny. Nie potarfię opisać skad takie poczucie, ale pamietam jak dziś, medytujących hindusów w Meczecie i na placu. Placu tak gorącym od słońca, że chodzenie na boso nie wchodziło w grę... Pamiętam też spacer poza mury miasta, gdzie spotkałyśmy dwie kobiety w czadorach. Myślę, że wtedy światy islamu i hinduizmu zaczęły mi szczególnie ,,kwitnąć” w głowie. Spędziłyśmy z tymmiejscu sporo czasu, bo cos świętego wisiało tam w powietrzu, a mała ilość turystów była jakoby błogosławieństwem i oddechem przezd Agrą.