Tutaj dotarlismy przekraczajac po drodze Eufrat w Der Zur, bo mi sie zamarzylo. A co!
O ruinach rozlozonych na zupelnym pustkowiu pustyni Ar Raqqa slyszelismy od znajomych Tomka. Postanowilisnmy tez sie tam udac. Sam dojazd byl dosc latwy, gorzej bylo z noclegiem. Otoz okazalo sie, ze tanie hostele byly pelne, a te drogie nie ma nasze progi. I kiedy juz traci sie nadzieje i pojawia sie swiadomosc, ze jednak nie mozna miec wszystkiego, pojawia sie okazja, a z nia szansa na przygode!
Pkazao się bowiem, ze nie ma wolnych pokoi w miehscowych hostelach. Po chwili okazało się jednak, ze wujek naszego młodego taksówkarza chce nas przyjąc i oferuje nam nocleg u siebie w domu. Oczywiście skorzystaliśmy z tej propozycji i nie żałujemy do dziś. Nie tylko spędziliśmy wieczor na rozmowach z szejkiem, ale dnia następnego udał się z nami na wycieczkę do powyższych ruin.
CZas ten wspominamy szczególnie, bo była to dla nas kwintesencja symaptii Syryjczyków, o której sporo słyszeliśmy przed wyjazdem. Ot, i staliśmy sie doświadczającymi jej.