Dzis odwiedzilismy Crac de Chevaliers, zamek w zachodniej czesci Syrii, siedzibe zakonu Joannitow. Byla to jedyna nigdy nie zdobyta twierdza Krzyzowcow. Zaloga - zredukowana pod koniec XIII wieku z 2000 do 200 osob, majaca jednakze zapasy na ponad piec lat oblezenia - wynegocjowala sobie z muzulmanami swobodne przejscie do Trypolisui poddala twierdze…
Zupelnym przypadkiem odwiedzilismy rowniez Qal’at (po arabsku: zamek) Musyaf, jedna z dwoch na swiecie siedzibe Asasynow. Druga jest w Iranie, miejscu zalozenia tej sekta religijnej w ramach islamu. Asasyni byli jakby pierwowzorem dzisiejszych jihaddystow. Ich nazwa (z arabskiego al-hasziszijjin, czyli “zjadacze haszyszu”) wziela sie stad, ze zamachowcy odurzali sie narkotykami. Specjalizowali sie w zabojstwach politycznych, a o ich wyczynach i sprawnosci w rzemiosle skrytobojczym krazyly wsrod Krzyzowcow mrozace krew w zylach opowiesci… Samo zreszta slowo asasyn oznacza w wielu jezykach europejskich wlasnie zabojce.
Asasyni byli tajna bronia Arabow w okresie krucjat, zapewne o znaczeniu taktycznym. To ich dzialaniu przypisuje sie smierc Konrada de Montferrat, doslownie kilka dni przed jego koronacja na krola jerozolimskiego… W tym czasie ich treningiem oraz przydzialem zadan zajmowal sie Rashid ad-Din Sinan, zwany tez “Starcem z Gor”. Ot, taka sobie sredniowieczna wersja Osamy ibn-Ladena. Tytul ten - Shah al-Dzabal - przyslugiwal wlasciwie kazdemu przywodcy sekty, ale to imie Sinana jest bezposrednio kojarzone ze “Starcem z Gor” i wlasnie ono budzilo najwiekszy postrach wsrod europejskiego rycerstwa na Bliskim Wschodzie. Co wazniejsze, Sinan rezydowal na terenie dzisiejszej Syrii. Najprawdopodobniej wlasnie w Musyaf…